- Niezwykłe... zwykle jadałem dania, które nie mogły być przetrzymywane dłużej niż kilka dni... - Wpatrywałem się uważnie w strzęp Excarona, który powoli piekł się nad ogniem. Nie byłem do końca pewien, czy ten fragment dania wystarczy dla nas obu. Jak dotąd jednak Jendooki swoimi radami mnie nie zawiódł, więc postanowiłem dać temu mięsu szansę.
- Gotowe. - rzekł po niedługim czasie przewodnik, po czym zdjął mięso z patyka i położył na przygotowanym płaskim kamieniu. Nie byłem w stanie zgadnąć, skąd wyjął krótki, ostry nożyk, nie ulegało jednak wątpliwości, że jego ostrze pozostawiło dość głęboki ślad w kamieniu...
Jednooki dał mi połowę strawy, po czym zajął się powolnym przeżuwaniem swojej części.
Pełen obaw, włożyłem do ust skrawek mięsa. Doznałem szoku. Smakował tak, jakby ktoś wiedział, w jaki sposób go przyprawić, żeby najlepiej smakował akurat mnie. Smakując go, przypomniałem sobie smaki potraw, które jadałem w rodzinnej miejscowości... Najciekawszym było jednak, że po zjedzeniu całego kawałka naraz, czułem się tak syty, jak po obfitym, długim posiłku.
- Muszę przyznać, że wiesz, co robisz. - Po przełknięciu jedzenia, natychmiast naszła mnie ochota na dalszą podróż. - Idziemy dalej?
- Widzę, że moja receptura działa... - powiedział Jednooki z uśmiechem. - Tak, niedługo ruszamy, zduszę tylko ogień i przygotuję w głowie plan zmyłki.
- Jakiej zmyłki? - Znów jego mowa zbiła mnie z tropu.
- Zmyłki tego, co podąża naszym śladem, oczywiście... - Poczułem się jednocześnie przestraszony i uspokojony. Przestraszyła mnie wzmianka o podążających za nami, ale jednocześnie uspokoił mnie powrót tajemniczego, jadowitego tonu i równie nieprzeniknionego uśmiechu na twarzy mojego przewodnika: była to oznaka, że ma on już ułożone w głowie, co zrobić, mimo że ja nie wiedziałbym, od czego nawet zacząć.
Odniosłem wrażenie, że zaczynam polegać na moim nowym przewodniku...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz