Zbudziłem się wczesnym rankiem wśród rosy. Nie byłem jednak mokry. Podczas gdy spałem, ktoś mnie przeniósł na jakiś ciepły, cienki, ale odporny na wodę materiał. Nie ochraniał on jednak przed nierównościami gruntu, co odczuwałem boleśnie w okolicach pleców. Nie to jednak mnie martwiło.
Zorientowałem się, że nieznajomy gdzieś zniknął razem z nocnym pegazem. Rozejrzałem się. Którędy mógł pójść? Dopiero po chwili zrozumiałem, że to bezcelowe, bowiem mógł odlecieć na grzbiecie Al'toira, który, jak twierdził, wróci niedługo do zdrowia. Poczułem się dziwnie, jak nie czułem się jeszcze nigdy w życiu. Nieraz bywałem sam w gęstym i ciemnym lesie, kiedy byłem mały, ale to było co innego. Poza tym, ten las wcale nie jest ciemny. Mimo swojej gęstości, promienie słońca tańczyły wśród drzew, jakby las gościł słońce z radością.
Usłyszałem kroki z mojej lewej strony. Już miałem się schować, ale nagle usłyszałem te same kroki za sobą. Potem te kroki ucichły, a usłyszałem inne, tym razem na wprost mojej twarzy, jednak i te po chwili ucichły. Czułem się zdezorientowany, nie wiedziałem, gdzie mógłbym się schować.
Nagle czyjaś ręka chwyciła mnie od tyłu za szyję, a jednocześnie druga ręka, uzbrojona w sztylet podniosła broń stanowczo zbyt blisko mojego gardła. Kiedy, przerażony, zaczynałem myśleć, jak się tu wyrwać z uścisku, nie tracąc głowy, uścisk nagle zelżał, sztylet oddalił się od mojej szyi, a ja odskoczyłem natychmiast i obróciłem się.
Przede mną stał Jednooki(tak go zdecydowałem nazywać, póki nie zdradzi mi swego imienia), szczerząc zęby w swój niepokojący sposób. Tylko tak stojąc, byłby w stanie zniechęcić mnie do obrony.
- Musisz się wiele nauczyć, jeśli chcesz przeżyć w szerokim świecie dłużej niż tydzień. - powiedział, ciągle utrzymując na twarzy ten sam szelmowski uśmiech, a ja niemal straciłem nerwy. Powstrzymałem się jednak od wywrzeszczenia mu w twarz mojego niezadowolenia. Nie byłem jeszcze pewien, czy to był tylko kiepski żart już nie bezimiennego, ale wciąż nieznajomego.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz