sobota, 20 marca 2010

Opowieści Nekromanty, cz.28.

Twarz nade mną przypominała kiepsko wykonaną rzeźbę: Przecinało ją tak wiele blizn i zmarszczek, że ciężko było rozpoznać, co jest jednym, a co drugim. Głęboko osadzone oczy kobiety przyglądały mi się uważnie, zanim dźwięk świszczącego sztyletu nie odwrócił jej uwagi. Nieznajoma poruszyła się wyjątkowo zwinnie, jak na swój podeszły wiek, i schwyciła lecące ostrze w dwa palce, tak że stal zatrzymała się tuż nad jej lewym uchem. Obrzuciła sztylet szybkim spojrzeniem, po czym schowała go do jednej z licznych wystajacych z ubrania kieszeni. Następnie chwyciła mnie za rękę i zaczęła ciągnąć po ściółce.
Dziwnym trafem, nie wydawało mi się zbyt ważnym stawianie jej jakiegokolwiek oporu. Czułem się, jakbym stał obok całej tej dziwacznej sceny, nie mogąc w nią ingerować, ale i mimo woli biorąc w niej udział. Sunąłem po ziemi i zadeptanych liściach jak we śnie; wszystko zdawało się być tak obojętne...
Zamknąłem oczy.
Kiedy ponownie je otworzyłem, zobaczyłem nad sobą plątaninę gałęzi, która przypominała nieco dach. Zerwałem się z czegoś w rodzaju polowego posłania i poczułem, że mózg najwyraźniej postanowił znacznie zwiększyć swoją objętość, nie zważając na protesty reszty głowy. Tłumacząc na szybszą wersję: czułem, że głowa pęka mi na parę części.
Rozejrzałem się szybko i aż podskoczyłem, kiedy zdałem sobie sprawę, że na wyglądającej jak klepisko podłodze obok posłania siedzi ze skrzyżowanymi nogami owa kobieta, która wcześniej tak swobodnie traktowała moją wygodę podróży. Jej wzrok był skierowany tak intensywnie w moje oczy, że mogłaby śmiało widzieć drewnianą ścianę za mną.
- Akh'lae, Khova. - przemówiła do mnie charczącym głosem.
- Ee... - wykrztusiłem, jakbym dzień wcześniej nauczył się używać głosu. - Ja...
- Akh'lae! - powtórzyła nieco głośniej, popychając mnie na posłanie. Coś mi zaskoczyło w mózgu i położyłem się z powrotem, nie spuszczając z niej wzroku.
- Kro vehi naaln? - to chyba było pytanie. Tak. Na pewno. Ale ręki nie dałbym sobie uciąć.
- Ja... nie rozumiem... - wykrztusiłem znowu, a w głowie mi zahuczało od nadmiaru dźwięku. Dziwna sprawa, przecież nie pamiętałem, żebym wcześniej pił... z drugiej strony, może to oznaczało, że piłem...
Staruszka pokręciła głową, zamknęła oczy i znieruchomiała, znowu nasuwając mi skojarzenie z kiepsko rzeźbionym posągiem.
Nie minęło zbyt dużo czasu, zanim przestałem się nad czymkolwiek zastanawiać i zapadłem w kolejny sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz